Ważne, że jest w nim najwięcej słońca ze wszystkich współczesnych angielskich filmów, jakie widziałem. Jest 10 razy śmieszniejszy od podobno "prześmiesznego" Goło i Wesoło, ale i sto razy bardziej wzruszający, głębszy i mądrzejszy. Świetne zdjęcia, śliczne kolory, żadnych ekstremów, przegięć etc (czytaj: żadnych wybuchów, strzelanin, trupów, pościgów, scen miłosnych, parodii innych filmów etc). Więc CO w takim razie jest w tym filmie? No - na pewno świetna gra aktorów, niesamowity akcent północnobrytyjski, sporo ciepłego humoru (nieangielskiego), trochę wzruszających scen, kilka ujęć zamieszek ulicznych, świetnie dopasowana muzyka. Mnie najbardziej powaliła z nóg (i to dwukrotnie) scena z Jeziorem Łabędzim w tle. Fantastyczna scena. W dodatku mowa w niej o łabędziach ;). A mi się zdawało, ze film o 11-latku, który chce tańczyć, będzie raczej nudny. Bo ja przecież nie lubię tańczyć... 9 punktów [19 grudnia 2000, Ster Century Mokotów, Warszawa]